Karpiarze Rozpoczęcie sezonu-łowienie karpi wiosną

Rozpoczęcie sezonu-łowienie karpi wiosną

2

Dzień zapowiadał się jak każdy inny. Obowiązki szkolne,później chwila relaksu w domu,higiena osobista,i spać. Nie przypuszczałem,że w ogóle pójdę na ryby,a co dopiero – złowię karpia!

Wtorek był słoneczny,piękny dzień. Oczywiście o zasiadce karpiowej mowy nie było – nie było czasu. Szkoda,ale niestety,nie dało się wyjść choć na jeden dzień… Ale jednak udało mi się chociaż na chwilę wyjść z domu. Wykorzystałem ten czas na pójście na ryby. Moim głównym celem był leszcz – jak już wspominałem,na wyprawę na karpia nie było czasu.

Około godziny 15 byłem nad wodą. Słońce pięknie świeciło,odbijając się od tafli wody. Słychać było już ptaki,a koło mnie przebiegło niewielkie zwierzątko z czarną pręgą na grzbiecie – mysz polna. Czuć było wiosnę!

Czas na rozkładanie zestawu. Wędka Jaxon Black Arrow teleskopowa ciężar wyrzutowy 120 g,kołowrotek Jaxon Versus CT200RD,żyłka 0,35 mm do 13 kg,haczyk karpiowy w rozmiarze 4. A teraz zanęta. Była to Traper Big Carp Series z dodatkiem pelletu. Wziąłem ze sobą kukurydzę spożywczą – sądziłem że będzie służyła tylko jako przekąska,a jako przynęty użyłem dżdżownic kopanych w własnym ogródku. Muszę jeszcze dodać,że łowiłem na koszyczek Trapera 20 g,okrągły. Miejsce,w które zarzucałem przez weekend nęciłem tą samą zanętą – planowałem zasiadkę w piątek.

Po kilku jeszcze zarzutach samym koszyczkiem – w celu donęcenia,zestaw wylądował w wodzie. teraz tylko czekać. Chwila odpoczynku i relaksu zawsze się przydaje. Chyba pierwszy raz przez cały tydzień przerwy w łowieniu nie martwiłem się szkołą i obowiązkami.

Kiedy to ja rozmyślałem,coś szarpało za żyłkę. Dostrzegłem szybko ten sygnał,że ryba bierze. Dobiegłem do wędki i zaciąłem. Czuć było ten przyjemny opór. Był to na pewno leszcz. Łatwo było to poznać po charakterystycznym “kopaniu” w żyłkę. Zwijałem powoli żyłkę z rybą na końcu,nie było to nic dużego. Jednak mniej więcej w połowie drogi do brzegu czuje luz. Spinka.

Zarzuciłem po raz kolejny. 2 godziny bez brania. Normalnie nic bym nie ruszał,ponieważ jestem przygotowany do długiego czekania na branie. Dziś jednak dzień był wyjątkowy,ponieważ czasu na łowienie było mało. Po zwinięciu zestawu wpadłem na pomysł,by poświęcić swoją przekąskę na rzecz ryb – założyłem na hak 2 ziarna kukurydzy.

Zestaw znów wylądował w wodzie. Kiedy odłożyłem wędkę usłyszałem nagle plusk,potężny plusk,musiała być to duża ryba. Zwierzę wyskoczyło z wody. Choć widać było ją tylko chwilę,dostrzec można było,że był to ładny lustrzeń. Dobrze zbudowany silny i zdrowy karp. Akurat w miejscu,w którym zarzuciłem wędkę. Jego ciało odbijało się w słońcu… piękny widok,choć trwał jedynie 0,5 sekundy,zapierał dech w piersiach…

Kiedy ryba wpadła do wody,moja żyłka momentalnie się napięła. Wędka poruszyła się,coś ciągnęło ją w stronę wody. Momentalnie złapałem ją w ręce i zaciąłem. Czuć było,że na drugim końcu było coś potężnego. Ryba szybko wybrała znaczną ilość żyłki. Hamulec terkotał a żyłki w zastraszającym tempie ubywało z kołowrotka. Kiedy ryba zwolniła po wyciągnięciu zastraszającej liczby żyłki ta delikatnie się napięła. Widać było przez chwilę koszyczek. Teraz zobaczyłem,że ryba zdążyła dopłynąć aż do drugiego brzegu! Czuję,że zwierzę osłabło. Jednak miliłem się. Ryba Płynęła do brzegu. Zacząłem więc jak najszybciej zwijać żyłkę. Ryba zmierzała na trzciny po prawej stronie przy brzegu. Kiedy domyśliłem się co robi,odciągnąłem wędkę na prawo. Przyniosło to skutek. Ryba zmieniła kierunek. Płynęła teraz prosto na mnie. Podniosłem wędkę do góry. Po chwili  wody wyłonił się kawałek szerokiego,czerwonego ogona. Od razu dostrzegłem że rybą którą miałem na drugim końcu żyłki był karp. Po chwili ten wystraszył się tego,że jest blisko brzegu,odwrócił się i szybko odpłynął. Ustawił się pod takim kontem,że przez chwilę mogłem dostrzec całą rybę. Była piękna. Tłusta,dobrze zbudowana i zdrowa. Nie miała nawet małego zadrapania na ciele. Po chwili zniknęła w toni. Z hamulca znów wywijała się żyłka. Znów w zastraszającym tempie. Ryba zatrzymała się na chwilę,a później zrobiła odjazd tak potężny,jakiego nigdy nie miałem. Takiego odjazdu nie zrobił ani 110 cm jesiotr,ani prawie 10 kilogramowy karp. Na środku łowiska pojawiła się ogromna fala zrobiona przez karpia. Ryba odjechała jeszcze na jakieś 15 metrów,później już uspokoiła się. Podciągnąłem ją do brzegu. Zobaczyłem karpia w pełnej okazałości. Był piękny. Była to na 90% ryba,którą wydziałem jak wyskoczyła z wody. Podłożyłem pod nią podbierak i…jest! Wyciągnąłem hak z ryby i włożyłem z powrotem do dużego,karpiowego podbieraka. Włożyłem go do wody. Widziałem,jak piękny,gruby i waleczny karp pływa teraz spokojnie w siatce podbieraka. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony,ponieważ zapowiadało się,że nie będzie dziś szans nawet na to,by krótko powędkować,a tu udało się nawet złowić pierwszego w sezonie karpia. Chwilę odpocząłem po holu,a potem przygotowałem wszystko do sesji zdjęciowej. Wyciągnąłem karpia na matę. Ogromne zdziwienie ogarnęło mnie,gdy zajrzałem mu do pyska. Znalazłem tam… 21 pijawek! Widać więc,że ryba pływała dużo przy dnie. Szybkie odkażanie ran i sesja zdjęciowa,i ryba wraca do wody. Odpłynęła szybko i energicznie. Później złowiłem jeszcze jednego leszcza. Jestem niesamowicie zadowolony z tej wyprawy.

2 KOMENTARZE